Do napisania tego
postu zainspirował mnie pewien artykuł KLIK (zachęcam do przeczytania go w całości) a przede wszystkim ten fragment:
Wojna
wydana otaczającej nas chemii wydaje się z góry przegrana. Nie
wrócimy przecież do czasów szarego mydła, nie porzucimy
dezodorantów i szamponów. Nie zrezygnujemy z nowoczesnych ubrań,
nieprzywierających patelni, nie chcemy medycyny rodem ze
średniowiecza. Chemia
zwalczyła brud, choroby i wydłużyła nam życie. Może jednak,
mając świadomość, że nie ma nic za darmo, wsypiemy do pralki
mniej proszku, zrezygnujemy z trzeciego odświeżacza w domu, nie
będziemy tak często kupować zapakowanej w folię żywności. Tylko
tyle na razie możemy zrobić - przekonują specjaliści od ochrony
środowiska.
Czy
naprawdę tylko tyle? Oczywiście,
ze nie! W tej sprawie możemy zrobić znacznie więcej niż sugeruje
autor. O ile z jedzeniem jest trudniej (poprawcie mnie jeśli się
mylę), to w kwestii ograniczenia chemii we własnym gospodarstwie
domowym już
nie tak bardzo. Kluczem
do sukcesu jest przede wszystkim czytanie składów. Zazwyczaj wiąże
się to z przejściem na naturalną pielęgnacja oraz wyborem
delikatnych detergentów. Dziś o jednym z nich - na celownik
bierzemy orzechy piorące!:)
Dla tych z Was, które jeszcze nie zetknęły się z tematem, kilka słów wprowadzenia czym nasze orzechy są. To przede wszystkim świetna, alternatywa (w 100% naturalna) dla klasycznych proszków do prania napakowanych chemią. Nie same orzechy, a ich łupiny są w tym przypadku naszym bohaterem. Posiadają saponinę - naturalny detergent, który w kontakcie z wodą tworzy roztwór mydlany i ma cechy odtłuszczające. Orzechy mają dość intensywny zapach ale w kontakcie z wodą są całkowicie bezwonne. Dodatkowo są bardzo delikatne dla skóry dlatego szczególnie polecane są alergikom i osobom z problemami skórnymi. Ze stosowania ich ucieszy się zarówno środowisko (nie obciążają ścieków i wody chemią, zużyte łupinki można wyrzucić na kompost) jak i nasza kieszeń (są tanie i bardzo wydajne- koszt roczny to ok. 30zł).
Pierwszy raz o orzechach piorących
usłyszałam od przyjaciółek i od razu bardzo mnie zaciekawiły.
Powiedzieć ze ich temat spędzał mi sen z powiek to za dużo, ale
zaintrygowały mnie na tyle że postanowiłam dać im szansę ;)
Swoje orzechy zamówiłam na allegro za
ok 30 zł – to cena za 1 kg. Dotarły do mnie zapakowane w dwa
woreczki o pojemności 500g. W zestawie znalazł się jeszcze jeden
malutki bawełniany woreczek, przeznaczony do prania. Orzechy
nie zostawiają żadnego zapachu na ubraniach. Rozwiązaniem dla
zwolenników wersji zapachowej będzie wzbogacenie prania kilkoma
kroplami ulubionego olejku eterycznego:) To
produkt niesamowicie wydajny. W internecie spotkałam się z
opinią, że 1 kg orzechów przy dwóch praniach w tygodniu starczy
nam na rok. Niestety nie mogę sobie przypomnieć kiedy dokładnie
kupiłam swoje opakowanie. Na pewno mam je dłużej niż pół roku a
ubytek to ok 250 g...
Do bawełnianego woreczka wrzucam od 6
do 8 łupinek(wg zaleceń producenta). Taka porcja starcza na kilka
prań. Orzechy nie nadają się do prania czarnych ubrań, a do
białych zalecane jest dodawanie łyżeczki sody by nie dopuścić do
szarzenia tkanin. Świetnie sprawdzają się przy bardzo delikatnych
materiałach. Ubrania wyprane w orzechach są bardzo miękkie i nie
ma już potrzeby dodawania płynów zmiękczających. To znacznie
obniża koszty prania. Na koniec zostawiłam najważniejszą kwestią-
ich działanie. Są bez wątpienia skutecznym środkiem! Oczywiście
nie łudźmy się ze dadzą
sobie radę z plamami - trzeba je najpierw zaprać
silniejszym detergentem. Ale w przypadku ubrań normalnie i średnio
brudnych poradzą sobie
bez zarzutu.
Nasze orzechy mają jeszcze szereg
innych zastosowań. To naprawdę uniwersalny produkt. Zobaczcie same:
wyciągu z gotowanych orzechów (w postaci ciekłej) możemy użyć
do mycia naczyń, do kąpieli, jako szamponu i środka do czyszczenia
szyb oraz powierzchni szklanych. Nadadzą się do pielęgnacji
sierści naszych zwierzaków, a nawet do czyszczenia srebra! Kilka
łupinek można również umieścić w koszyczku zmywarki. Dokładne
przepisy znajdziecie w internecie.
Poza stosowaniem orzechów do prania
nie używałam ich do powyższych zabiegów, ale może w najbliższym
czasie zabiorę się do eksperymentów:)
Próbowałyście? Spróbujecie?
Superfajny i ciekawy post! Będzie więcej notek tego typu?:) Ja kilka razy użyłam orzechów do prania, dzięki Twojej próbce i naprawdę dawały radę, ale teraz bardzo zaintrygował mnie pomysł z wrzuceniem ich do koszyka zmywarki!:) Podoba mi się też, że można przygotować wywar i czyścić nim tyle różnych rzeczy. Chyba czas zainwestować w pełnowymiarowy worek!
OdpowiedzUsuńdzięki:) właśnie myślałam o takiej serii "ekologiczny dom" ale na razie nie mam pomysłu na następne notki;) zdążyłam zapomnieć, że kiedyś dałam Ci kilka łupinek, cieszę się, że przypadły do gustu.
OdpowiedzUsuńMoże coś o wykorzystaniu sody, albo octu do czyszczenia różnych powierzchni?
UsuńKiedyś dostałam też od Ciebie na maila takie różne porady:)
Tak, właśnie postanowiłam, że kupię orzechy i potestuję ich możliwości:)!
bardzo fajny post :D Nie używałam orzeszków do prania, może spróbuję :D\
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam do siebię ^^
Zachęciłaś mnie tym postem - właśnie zamówiłam na allegro kilogram orzechów i będę próbować. Pozdro dla Ekoludka :D
OdpowiedzUsuńsuper!:)
UsuńEkologiczny dom to też taki, w którym oszczędza się energię.
OdpowiedzUsuń