Jakiś czas temu odwiedzając Rossmanna skusiłam się na kupno „BB cream-u” od Maybelline. Zauważyłam, że ostatnio wiele zachodnich marek na fali popularności azjatyckich BB creamów wypuściło na rynek swoje niezbyt wierne odpowiedniki.
Poniżej
możecie zapoznać się z moją oceną, która nie ma na celu
pokazania tego produktu na tle azjatyckich BB creamów, lecz jest
jedynie subiektywną relacją z używania tego produktu przez około
miesiąc.
Krem dostępny jest m.in w drogeriach
Natura i Rosmmann. Możemy dostać go w 3 odcieniach. Za 30 ml
produktu musimy zapłacić ok. 20 zł. Krem ważny jest 12 miesięcy
od otwarcia.
Co obiecuje nam producent i jak to się
ma do rzeczywistości:
- Efekt naturalnego rozświetlenia – fałsz. Cera świeci się w nieładny, nienaturalny sposób. Najgorsze ze tego pobłysku nie przykrywa nawet puder bambusowy. Próbowałam aplikacji pędzlem, a potem niezawodnego wciskania pudru wacikiem - nic to nie daje, cera w dalszym ciągu błyszczy się nieestetycznie.
- Wyrównanie kolorytu – produkt bardzo dobrze sobie z tym radzi. Wybrałam kolor light. Będzie pasował dziewczynom o średnio jasnej karnacji. Idealnie stapia się z cerą , jednak jego beżowy odcień bez żółtych tonów (które preferuję) daje lekko różowy efekt.
- Spf 30 – na plus!
- Nawilżanie przez cały dzień – czy nawilża trudno mi powiedzieć, ale na pewno nie wysusza i nie eksponuje suchych skórek.
- Koryguje niedoskonałości – nie wiem do końca jak tę dwuznaczność rozumieć. Nie kryje, jeśli o to producentowi chodzi, ale osoby bez większych zmian powinny być zadowolone z efektu. Czy koryguje? W sensie leczy? Niepokoi mnie Ethylhexyl Palmitate jako drugi w składzie – potencjalny zapychacz. U mnie (odpukać) na razie nic pojawiły się żadne nowe niespodzianki.
- Nietłusta formuła – niby konsystencja jest lekka i szybko się wchłania, ale twarz nieprzyjemnie się świeci (to bez wątpienia największa wada tego kremu)
- Widoczne wygładzenie – zgadzam się. Zmarszczki i pory skóry są dużo mniej widoczne. Aplikacja jest prosta i przyjemna, a trwałość wyjątkowo długa (u mnie to ok. 6 – 8 godzin).
- Uczucie świeżości – mam wątpliwości, na pewno nie ma uczucia ciężkości, ale ten połysk...
Podsumowując:
Krem
mogę polecić osobom nie mającym większych problemów z cerą,
które liczą jedynie na wyrównanie kolorytu i ochronę
przeciwsłoneczną. To taki zwykły kremem
koloryzującym nazwany chwytliwie kremem BB. Byłby przyzwoity
gdyby nie ten blask (wiem, powtarzam się) nie do zmatowienia. Nie
do końca odpowiada mi też jego odcień. Ot, taki kosmetyk... nie
kupię go ponownie, ponieważ pewnie będę chciała spróbować
czegoś nowego.
odcień light. Odcień początkowo prezentuje się dość ciepło, jednak po stopieniu się ze skórą wydaje się lekko chłodny.
Używałyście tego kremu lub innych
tego typu? Co myślicie o tego typu wynalazkach? Pozdrawiam:)
Miałam krem tonujący z Alterry- dla mnie niewypał, teraz używam BB z Garniera i dla mnie jest świetny, chociaż czasami też się po nim świece:) Kusił mnie ten z Bielendy, ale składowo mnie trochę rozczarował z powodu silikonów.
OdpowiedzUsuńmnie też kusi Bielenda, ale boję się zapychacza, który ma wysoko w składzie bo silikony mi nie straszne
OdpowiedzUsuńTak, zdaje się, że ogólnie nie jest najlepiej z tym składem Bielendy. Oczywiście Garnier też nie powala, ale służy mi naprawdę nieźle:)
Usuń