I wtedy z pomocą przyszedł ŻEL
LNIANY - naturalny stylizator! To cudo okiełznało moje włosy.
Jak wykonałam żel:
- 1 łyżka siemienia lnianego
- 1 szklanka wody
Gotowałam wszystko 10 minut (im dłużej
gotujemy tym konsystencja będzie bardziej zwarta) mieszając od
czasu do czasu. Przelałam lekko brązowy żel o raczej wodnistej
konsystencji do opakowania. Zakonserwowałam oraz dodałam kilka
kropli olejku eterycznego dla zwiększenia walorów zapachowych
mikstury (zapach jest jednak dość dziwny...). Należy odstawić
nasz żel na 12 godzin i trzymać go od tej chwili w lodówce. Można
się obejść bez konserwantu,
taki żel ma wtedy 2 tygodnie ważności. Następnego dnia pojawił
się charakterystyczny glutek, który ciężko nabrać np. na łyżkę.
Po umyciu włosów i osuszeniu ich
bawełniana koszulką, wcieram sporą ilość żelu we włosy na
długości - mniej więcej od ucha w dół. Podpinam włosy z przodu
twarzy i staram się ich nie dotykać aż do czasu ich wyschnięcia.
Włosy po wyschnięciu będą lekko sklejone, ale tylko do momentu
odciśnięcia żelu - robię to najczęściej bawełniana koszulka i
wydaje mi się ze włosy mniej się mechacą niż przy użyciu gołej
dłoni. Odgniatam włosy z pochylona do dołu głową,
odciskając je od końców po nasadę. Gotowe! Dodatkowo zabezpieczam
końcówki kropelką serum silikonowego Marionu.
Śluz zwarty w nasionach przede wszystkim nawilży, zmiękczy i
wygładzi włosy. Nie powinien ich obciążyć i posklejać.
Polecam dziewczynom zmagającym się z
nadmiernym puszeniem, żel działa cuda!
Trochę żelu można np. rozcieńczyć
w wodzie i zrobić sobie lnianą płukankę, lub nałożyć na włosy
w postaci maski a potem spłukać. Możliwości jest sporo i warto
wypróbować, któryś ze sposobów.
Zdjęcia prezentujące moje
włosy po zastosowaniu żelu. Robione są w sztucznym
oświetleniu więc wyszły bardzo żółte. w rzeczywistości mam
raczej chłodny odcień włosów - typowo słowiański
Chętnie poczytam o waszych sposobach walki o wygładzenie włosów:)