wtorek, 28 sierpnia 2012

Żel lniany - poskramiacz puchu!



Ostatnio zmagam się z problemem nadmiernie spuszonych włosów. Miałam kilka bad hair day z rzędu i byłam już bliska poddania się, ścięcia ich, odzyskania dobrego samopoczucia i nie przejmowania się więcej kwestią włosów. Nie poddałam się jednak, przeżyłam najgorszy okres zapuszczania włosów, przeżyję puch na głowie...
I wtedy z pomocą przyszedł ŻEL LNIANY - naturalny stylizator! To cudo okiełznało moje włosy.

Jak wykonałam żel:
  • 1 łyżka siemienia lnianego
  • 1 szklanka wody
Gotowałam wszystko 10 minut (im dłużej gotujemy tym konsystencja będzie bardziej zwarta) mieszając od czasu do czasu. Przelałam lekko brązowy żel o raczej wodnistej konsystencji do opakowania. Zakonserwowałam oraz dodałam kilka kropli olejku eterycznego dla zwiększenia walorów zapachowych mikstury (zapach jest jednak dość dziwny...). Należy odstawić nasz żel na 12 godzin i trzymać go od tej chwili w lodówce. Można się obejść bez konserwantu, taki żel ma wtedy 2 tygodnie ważności. Następnego dnia pojawił się charakterystyczny glutek, który ciężko nabrać np. na łyżkę.

Po umyciu włosów i osuszeniu ich bawełniana koszulką, wcieram sporą ilość żelu we włosy na długości - mniej więcej od ucha w dół. Podpinam włosy z przodu twarzy i staram się ich nie dotykać aż do czasu ich wyschnięcia. Włosy po wyschnięciu będą lekko sklejone, ale tylko do momentu odciśnięcia żelu - robię to najczęściej bawełniana koszulka i wydaje mi się ze włosy mniej się mechacą niż przy użyciu gołej dłoni. Odgniatam włosy z pochylona do dołu głową, odciskając je od końców po nasadę. Gotowe! Dodatkowo zabezpieczam końcówki kropelką serum silikonowego Marionu.

Śluz zwarty w nasionach przede wszystkim nawilży, zmiękczy i wygładzi włosy. Nie powinien ich obciążyć i posklejać.
Polecam dziewczynom zmagającym się z nadmiernym puszeniem, żel działa cuda!

Trochę żelu można np. rozcieńczyć w wodzie i zrobić sobie lnianą płukankę, lub nałożyć na włosy w postaci maski a potem spłukać. Możliwości jest sporo i warto wypróbować, któryś ze sposobów.

Zdjęcia prezentujące moje włosy po zastosowaniu żelu. Robione są w sztucznym oświetleniu więc wyszły bardzo żółte. w rzeczywistości mam raczej chłodny odcień włosów - typowo słowiański


Chętnie poczytam o waszych sposobach walki o wygładzenie włosów:)


niedziela, 26 sierpnia 2012

DREAM FRESH 8-IN-1 BB CREAM od Maybelline - recenzja



Jakiś czas temu odwiedzając Rossmanna skusiłam się na kupno „BB cream-u” od Maybelline. Zauważyłam, że ostatnio wiele zachodnich marek na fali popularności azjatyckich BB creamów wypuściło na rynek swoje niezbyt wierne odpowiedniki.
Poniżej możecie zapoznać się z moją oceną, która nie ma na celu pokazania tego produktu na tle azjatyckich BB creamów, lecz jest jedynie subiektywną relacją z używania tego produktu przez około miesiąc.

Krem dostępny jest m.in w drogeriach Natura i Rosmmann. Możemy dostać go w 3 odcieniach. Za 30 ml produktu musimy zapłacić ok. 20 zł. Krem ważny jest 12 miesięcy od otwarcia.

Co obiecuje nam producent i jak to się ma do rzeczywistości:
  1. Efekt naturalnego rozświetlenia – fałsz. Cera świeci się w nieładny, nienaturalny sposób. Najgorsze ze tego pobłysku nie przykrywa nawet puder bambusowy. Próbowałam aplikacji pędzlem, a potem niezawodnego wciskania pudru wacikiem - nic to nie daje, cera w dalszym ciągu błyszczy się nieestetycznie.
  2. Wyrównanie kolorytu – produkt bardzo dobrze sobie z tym radzi. Wybrałam kolor light. Będzie pasował dziewczynom o średnio jasnej karnacji. Idealnie stapia się z cerą , jednak jego beżowy odcień bez żółtych tonów (które preferuję) daje lekko różowy efekt.
  3. Spf 30 – na plus!
  4. Nawilżanie przez cały dzień – czy nawilża trudno mi powiedzieć, ale na pewno nie wysusza i nie eksponuje suchych skórek.
  5. Koryguje niedoskonałości – nie wiem do końca jak tę dwuznaczność rozumieć. Nie kryje, jeśli o to producentowi chodzi, ale osoby bez większych zmian powinny być zadowolone z efektu. Czy koryguje? W sensie leczy? Niepokoi mnie Ethylhexyl Palmitate jako drugi w składzie – potencjalny zapychacz. U mnie (odpukać) na razie nic pojawiły się żadne nowe niespodzianki.
  6. Nietłusta formuła – niby konsystencja jest lekka i szybko się wchłania, ale twarz nieprzyjemnie się świeci (to bez wątpienia największa wada tego kremu)
  7. Widoczne wygładzeniezgadzam się. Zmarszczki i pory skóry są dużo mniej widoczne. Aplikacja jest prosta i przyjemna, a trwałość wyjątkowo długa (u mnie to ok. 6 – 8 godzin).
  8. Uczucie świeżości – mam wątpliwości, na pewno nie ma uczucia ciężkości, ale ten połysk...
Podsumowując:
Krem mogę polecić osobom nie mającym większych problemów z cerą, które liczą jedynie na wyrównanie kolorytu i ochronę przeciwsłoneczną. To taki zwykły kremem koloryzującym nazwany chwytliwie kremem BB. Byłby przyzwoity gdyby nie ten blask (wiem, powtarzam się) nie do zmatowienia. Nie do końca odpowiada mi też jego odcień. Ot, taki kosmetyk... nie kupię go ponownie, ponieważ pewnie będę chciała spróbować czegoś nowego.

odcień light. Odcień początkowo prezentuje się dość ciepło, jednak po stopieniu się ze skórą wydaje się lekko chłodny. 

Używałyście tego kremu lub innych tego typu? Co myślicie o tego typu wynalazkach? Pozdrawiam:)

wtorek, 14 sierpnia 2012

Laminowanie vs. płukanka miodowa


To pierwszy post o tematyce włosowej na moim blogu. Trochę dziwi mnie ta zwłoka, biorąc pod uwagę fakt, że na punkcie włosów mam niezłego fioła;)

Zacznę od scharakteryzowania moich włosów. Są wysokoporowate, niezniszczone ale suche, wykazują tendencję do falowania, ale potrafią być też proste. Raczej cienkie, ale jest ich dużo. Nie lubią się z proteinami. Jednym słowem ciężko mi je okiełznać.

Chce Wam pokazać jak wyglądały moje włosy po obu zabiegach- laminowaniu włosów żelatyną oraz płukance z miodem.
Zdaje sobie sprawę z tego, że przed moimi włosami jeszcze bardzo długa droga do osiągnięcia zadowalającego wyglądu- zarówno w ich długości jak i w jakości. zdjęcie z prawej robione telefonem komórkowym- trochę przekłamane kolory

Laminowanie wykonałam raz, pod wpływem ogólnego zachwytu w blogosferze. Metoda ta potwierdziła moje wcześniejsze podejrzenia- moje włosy z proteinami się nie lubią. (żelatyna = proteiny)
Przepis: łyżkę żelatyny rozpuściłam w 2 łyżkach wrzątku. Po ostudzeniu dodałam ok. łyżki maski (granat&aloes Alterry). Mieszanka dość szybko stężała więc musiałam rozpuszczać ją ponownie w łaźni wodnej.
Efekt: totalnie spuszone włosy! (mimo że punkt rosy tego dnia był optymalny i wynosił coś ok. 12 stopni wg tej strony)
na drugi dzień: włosy obciążone, bez życia, elektryzujące się (nowość!) + kosmyki przy twarzy dalej spuszone... Jednym słowem ta metoda nie jest dla mnie, a pokładałam w niej wielkie nadzieje:(

Płukanka z miodem
(Miód = humektant)
Stosowałam przez około miesiąc przy większości myć (myję co 2 dzień, czasem przetrzymam do 3)
Przepis: łyżeczkę miodu rozpuszczałam w 1 litrze ciepłej, przegotowanej wodzie, czekałam aż mieszanka ostygnie i polewałam nią włosy oraz skórę głowy przy ostatnim płukaniu.
Efekt: włosy nawilżone (polecam suchowłosym) ale nie obciążone, ciekawe efekty kolorystyczne, (mój odrost się lekko zaciera), płukanka podkreśla skręt, mocno nabłyszcza.
Jak na wysoką tendencję do puszenia się moich włosów- puszą się jednak mniej.
Polecam przetestować, zwłaszcza blondynkom, które chcą ocieplić swój kolor włosów.

Laminowałyście już włosy? Używacie płukanek? Chętnie dowiem się o Waszych typach:)

poniedziałek, 13 sierpnia 2012

Moja pielęgnacja twarzy

Dzisiejszy wpis poświęcony jest mojej pielęgnacji cery. Zapraszam:)
W mojej obecnej pielęgnacji skóry twarzy dominują kosmetyki naturalne. Nie pamiętam dokładnie kiedy na nią przeszłam, nie było jakiegoś szczególnego momentu przełomowego- stopniowo wchodziły do mojej pielęgnacji aż wyparły drogeryjne kosmetyki. Wyjątkiem są filtry apteczne, z których nie rezygnuję, a które naładowane są wieloma paskudztwami. Niektóre z tych paskudztw jednak mi służą:) Do takich należą m.in. silikony zabezpieczające twarz przez niekorzystnymi warunkami pogodowymi. Są także dobrą bazą pod minerały- zapobiegają przesuszeniu, które kosmetyki mineralne powodują.
Jestem raczej minimalistką w kwestii ilości kosmetyków używanych jednocześnie. Wierzę w to, że tylko ich ograniczenie oraz długotrwale stosowanie jest w stanie dać nam pełen obraz ich wpływu na nasza cerę.
Moja cera należy do tych wymagających- łatwo ją przesuszyć a jednocześnie wykazuje dużą tendencja do zaskórników zamkniętych (w okolicy brody).

Poniżej to czego najczęściej i najsystematyczniej używam:

Oczyszczanie:
  • OCM + mydło z Aleppo
  • czasem żel Babydream

do OCM wróciłam dzięki temu postowi Italiany, spektakularne efekty jakie osiągnęła ponownie zachęciły mnie do tej metody. Ostrożniej niż za pierwszym razem dobieram do mieszanki oleje- lniany i oliwka Hipp, chce wprowadzić także słonecznikowy (bardzo niska komedogenność). Do tej pory nie zaobserwowałam nowych zaskórników.

  • raz w tygodniu maseczka z białej glinki i spiruliny

mydło z Aleppo i mieszanka OCM
Tonizowanie:
  • hydrolaty (ostatnio z rumianu szlachetnego, z zielonej herbaty, z pomarańczy, ze słodkich migdałów)
  • mleko- rano przecieram twarz wacikiem zwilżonym mlekiem. O stosowaniu mleka w pielęgnacji cery dowiedziałam się od Tuśki (klik).

Lekko ściąga skórę, bardzo mocno matowi . Zaobserwowałam też, że dzięki przetarciu twarzy mlekiem, moja twarzy po nałożeniu filtra, dużo mniej się świeci.
biała glinka, hydrolat z kwiatu pomarańczy
Odżywianie i nawilżanie:
  • oleje: obecnie testuję pachnotkę
  • masła: jojoba
  • kremy: Alterra z wyciągiem z dzikiej róży (pisałam o nim tu), Physiogel

Jojobę i Physiogel nakładam zawsze wtedy kiedy obserwuje ze moja cera domaga się czegoś bardziej treściwego. A na co dzień stosuję pachnotkę i lekki krem z Alterry.
kremy: Alterra, Physiogel; olejek z pachnotki i masło jojoba
Ochrona:
  • kremy z filtrami, obecnie Bioderma, AKN Mat 30 spf (niebawem recenzja)
  • dodatkowo własnej roboty, najprostsze serum z vit. C, o którym ostatnio zapominam:<
  • lecznicza maść od dermatologa - Differin
pusta buteleczka w której przechowuję ukręcone serum z vit. C, filtr Biodrmy, maść Differin

ze względu na kuracje dermatologiczną nie stosuję silniejszych peelingow mechanicznych ale dzięki OCM regularnie i delikatnie złuszczam martwy naskórek.

A jak wygląda wasza rutynowa pielęgnacja?

wtorek, 7 sierpnia 2012

Lipcowe zużycia


Pierwszy wpis tego miesiąca będzie prezentacją tego co udało mi się zużyć w lipcu. Opakowanie pieczołowicie zbierałam , żeby móc je Wam pokazać:) Taka forma podsumowania miesiąca często pojawia się na blogach i jest moim zdaniem fajną formą napisania paru słów o wybranych produktach, a także zapobiega ich chomikowaniu.


Produkty do włosów:

Szampon Babydream
Moja kolejna już butelka, nie może go u mnie zabraknąć. Świetnie myje, nie plącze moich włosów, dobrze zmywa oleje – czego chcieć więcej? Mój hit! (Kupie ponownie)

Joanna, Z Apteczki Babuni, szampon nawilżająco - regenerujący
Szampon z SLS, służył mi do oczyszczania. Bardzo neutralny produkt. Jego miejsca zajął obecnie szampon Pollena-Eva (zielony) (Raczej nie kupię ponownie)

Maska do włosów Bingo Spa- masło shea i pięć alg
Mój kolejny włosowy hit! Bardzo fajnie nawilża włosy, nie obciąża, wydobywa u mnie skręt! Jego zapach uzależnia. Cena śmiesznie niska. (Kupię ponownie)


Produkty z ZSK:

Glinka biała
Produkt którego nie może u mnie zabraknąć. Stosuję głównie w formie maseczek na twarz. Trzymam ok. 30 minut co daje wspaniale oczyszczone pory i promienny koloryt. Czasem dodaję ją również do odżywek. (Kupię ponownie)

Spirulina
Śmierdziuch, dla którego warto się przemęczyć. Używam tak jak glinki – na twarz i na włosy. (Kupię ponownie)

Hydrolat z rumianku
Jeden z lepszych hydrolatów jakie miałam. Cera się z nim polubiła, była wyraźnie uspokojona. (Kupię ponownie)


Kolorówka + filtry:

Podkład mineralny Lily Lolo w odcieniu Warm Peach
Bardzo dobry produkt, odcień ma zdolność dopasowywania się do mojego cery. Nie sposób byłoby go zauważyć gdyby nie to, ze jak każdy produkt sypki często podkreśla suche skórki (moja cera ma tendencje do przesuszania się). Kiedy ostatnio przez pewien czas cieszyłam się cera normalna - byłam nim zachwycona! Dla cer suchych – może być różnie (ja sama miotam się miedzy nienawiścią a miłością do tego produktu), dla reszty –zdecydowane tak! Zwłaszcza świetny na lato, lub idealny podczas treningu. Nie wyczuwalny na twarzy. Zdarzyłam wcześniej zaopatrzyć się już w kolejne opakowanie. (Kupię ponownie)

Próbki filtra Biodermy AKN Mat spf 30
Po ich skończeniu (2x5ml) postanowiłam dać szansę pełnowymiarowemu opakowaniu. Poświecę temu filtrowi oddzielną recenzję.

Korektor Bell, Multi Mineral
Kosmetyk dedykowany na cienie pod oczami. Niczego jednak nie ukrywa. Mimo tego lubię go- za lekkie rozświetlenie, naturalny efekt, napięcie skóry i wygładzenie drobnych zmarszczek. Szkoda tylko, że efekt jest tak krótkotrwały. (Nie kupię ponownie)

Pozdrawiam ciepło:)